Archiwum październik 2018


Rozdział I - Sara
18 października 2018, 11:55

Rozdział I


Sara

 

 Obudziła się o szóstej trzydzieści. Była niedziela, więc teoretycznie miała dzień wolny, ale nie mogła dłużej spać, bo wiedziała, że czeka na nią sprzątanie po wczorajszej imprezie. Poza tym to był jej dzień. 26 kwietnia. Jej urodziny. Sara nie chciała obchodzić ich hucznie. Nigdy nie wiedziała, jak ma się zachować, gdy goście śpiewają jej "sto lat", a tym bardziej, gdy po nim następuje "i jeszcze jeden". Wolała ten szczególny dzień spędzić z Markiem i Adasiem, tym bardziej, że Marek już od miesiąca mówił, jaka to będzie fantastyczna impreza. To prawda, gości było sporo, właściwie nie znała nikogo, oprócz swojej najlepszej przyjaciółki, Asi, którą sama zaprosiła. Pozostali goście byli właściwie zaproszeni przez Marka, który w imprezie urodzinowej Sary widział głównie możliwość zaimponowania kolegom z kancelarii, w której pracował zaledwie od połowy roku. Mieli dwustumetrowe mieszkanie w centrum Warszawy, gustownie urządzone i utrzymane w nowoczesnym klimacie, więc mąż Sary uważał, że było się czym chwalić, ale to przecież miała być jej impreza...
 Z zamyślenia wyrwał ją dopiero głośny płacz Adasia, który do tej pory smacznie spał w swoim pokoju.
- No to z porannej kawy nici - mruknęła do siebie, chociaż w głębi ducha cieszyła się, że za kilka minut będzie już oglądała uśmiechniętą twarz syna. Chwilę później do sypialni wszedł mały chłopczyk z nieposkromioną burzą blond loków.
- Co się stało kochanie? - Spytała troskliwym głosem.
- Jestem głodny, zjadłbym parówki zapiekane z serem - powiedział chłopiec.
- Ale dlaczego płaczesz? - spytała mama.
- Nadepnąłem na klocek lego, ale to już nie ważne. Już mnie nie boli. Teraz jestem głodny. - Odparł zdecydowanym tonem.
- To biegnij do pokoju i poukładaj zabawki, a jak zejdziesz do kuchni to powinnam już kończyć śniadanie. - Wiedziała, że jej ukochany siedmiolatek jest wyjątkowo dojrzały jak na swój wiek i dlatego zdziwiła się, że wcześniej płakał. Chłopiec już wychodził z sypialni rodziców, kiedy zatrzymał się w progu, spojrzał poważnie na mamę, westchnął i zapytał:
- Czy kłóciliście się wczoraj? Słyszałem, że tata krzyczał na Ciebie jak ciocia Asia już poszła.
- Nie kochanie, tacie podobały się prezenty, które dostałam i trochę za głośno się nimi zachwycał. - Wiedziała, że nie brzmi przekonująco, ale i tak powiedziała to, co jedyne przyszło jej na myśl. Chłopiec patrzył na nią jeszcze przez chwilę, po czym poszedł sprzątać klocki.
 Sara wstała, ubrała się i poszła do kuchni szykować sniadanie dla siebie, Adama i Marka, chociaż z mężem wolałaby się dzisiaj nie widzieć. Mimo usilnych starań nie była w stanie skupić się na niczym. Wciąż pamiętała wrzaski Marka, który, ledwie trzymając się na nogach, szarpał nią po wyjściu Asi.
- Jak mogłaś!? Jesteś zwykłą kurwą, rozumiesz? Myślisz, że ktokolwiek inny spojrzałby na Ciebie? Zwykła szmata, która nie ma szacunku do swojego mężczyzny. - wycedził przez zaciśnięte zęby.
- O co... - zatrzymała się na chwilę. - O co ci chodzi? - spytała niepewnie.
- Teraz pytasz o co? Nie zamieniłaś ze mną słowa, nawet kiedy starałem się rozmawiać z szefem, a mówiłem Ci jak Daniel ceni sobie życie rodziine. Ty wolałaś się wdzięczyć do tego idioty, Jacka. Przecież to burak!
- Jak śmiesz? - próbowała utrzymać surowy ton, chociaż cała trzęsła się od środka bo taka sytuacja miała miejsce po raz pierwszy. - Przecież to były moje urodziny, a Ty nawet nie złożyłeś mi życzeń, taki byłeś zajęty przygotowaniem do tego swojego biznesowego spotkania. Kim ja dla Ciebie jestem, co?! - Teraz Sara już podniosła głos. Nawet nie wiedziała, kiedy znalazła się na podłodze, czując piekący ból na lewnym policzku. - Jak mogłeś? - szepnęła, chociaż czuła, że nie chce znać odpowiedzi. Jak on mógł ją uderzyć? Przecież czasem układało im się gorzej, ale nigdy nie posunął się do czegoś takiego. Zamiast odpowiedzi usłyszała tylko tzraśnięcie kuchennych drzwi. Natychmiast wstała z podłogi i, udając że nic się nie stało, zszokowana zaczęła ogarniać mieszkanie.
- Skończyłem. - Wyrwało ją z zamyślenia wesołe wołanie syna. Szybko otarła łzę, która spłynęła jej po policzku i wróciła do krojenia pomidorów.
- Parówki już prawie gotowe, ale musisz obiecać, że zjesz też jednego pomidora. - powiedziała do syna.
- No dobra, pomidory akurat są super.
- Tak? A co je różni na przykład od ogórków?
- No jak, mama, z pomidorów przecież robi się keczup. - Niemogła się nie zaśmiać, jednak od razu spoważaniała, gdy  do kuchni wszedł Marek.


***


 Mimo wolnego dnia, przez cały dzień nie zamienili ze sobą choćby jednego słowa. Sara czuła ulgę, że jutro nie będzie musiała unikać wzroku męża. Sama nie wiedziała jak ma się zachować, ale pomyślała, że wszystko, co między nimi zaszło musiało być tylko nieporozumieniem, bo przecież zawsze była dla niego najważniejsza. Przecież ją kochał. Chyba. Może? Pogrążona we własnych myślach przełączała kanały w telewizorze, nie zwracając uwagi na nic innego. Adaś spał już od gdziny, Marek pracował w gabinecie, ale było późno więc w każdej chwili mógł przenieść się do sypialni, a nie miała ochoty na niego patrzeć. Położyła się na kanapie w salonie i od godziny, zamyślona, leżała w jednej pozycji. Sama nie wiedziała, kiedy zasnęła.


***


 Obudziła się o czwartej rano. Był poniedziałek. Kiedy uświadomiła sobie, że przespała na kanapie prawie całą noc, gwałtownie się z niej poderwała i od razu tego pożałowała, bo przeszył ją okropny ból pleców. Rozciągnęła się i poszła do kuchni. Zrobiła sobie kawę, przygotowała kanapki dla Marka i poszła wziąć szybki prysznic. Kiedy z niego wychodziła, napotkała wzrok męża, który właśnie wszedł do łazienki.
- Chyba nie jesteś na mnie zła? Wiesz przecież, że wszystko co mówiłem to bzdury. Za dużo w sobotę wypiliśmy. Sam nnie wiem o co się tak wściekłem. - Nie wierzyła własnym uszom. Przecież udaerzył ją i nazwał kurwą. Nie pamiętał?
- Nie. - Odpowiedziała cicho, sama nie wiedząc dlaczego to robi. Tak, jakby jej usta podjęły decyzję za nią. A może to ona bała się poznać prawdę o swoim mężu i po raz kolejny boleśnie przekonać się jak zawzięcie walczy o swoej "racje"? Sama nie wiedziała jak ma się zachować, więc pospiesznie założyła dżinsy i luźny sweter, związała wciąż mokre włosy i wyszła z łazienki. Po kwadransie usłyszała dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi. Marek poszedł do pracy, a ona zajęła się przygotowywaniem śniadania dla Adama. Kiedy wszystko było już prawie gotowe poszła obudzić synka i czekała aż przyjdzie do kuchni. Adaś sam już się ubierał, chociaż nie zawsze jego styl pokrywał się z gustem Sary i dzisiaj ewidentnie tak się stało. Adam stał w progu kuchni w czerwonej koszulce, spodniach od piżamy z motywem Supermana i zielonych skarpetkach z naszytymi na nich Żółwiami Ninja. Sara uśmiechnęła się ciepło i zaprosiła synka do stołu i gdy ten jad śniadanie, pakowała go do przedszkola.
- Już zjaaaaaadłem! - usłyszała głośny krzyk syna, więc szybko wróciła do kuchni.
- To chyba musimy się tylko przebrać.
- Przecież ładnie się ubrałem - zaprotestowaał, zle gdy Sara wytłumaczyła mu po raz kolejny, że piżama służy jedynie do spania, z ociąganiem wrócił do swojego pokoju. Po dziesięciu minutach stali na klatce schodowej, gotowi do wyjścia.  
 Był całkiem ładny majowy poranek, więc wyszli wcześniej, bo Sara postanowiła, że do przedszkola dojdą spacerem. Po pół godziny stała przed budynkiem, w którym został chłopiec i nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Nie chciała wracać do domu, bo wszystko przypominało jej o tym, co zaszło w sobotę, a wczoraj posprzątała dokładnie całe mieszkanie więc nie musiała się spieszyć. Miała tylko do zrobienia obiad, a o piętnastej musiała odebrać Adasia. Stojąc tak niezdecydowana wreszcie ruszyła w stronę furtki. Chciała przejść się do pobliskiego parku i wszystko spokojnie przemyśleć. Wychodząc, jej wzrok padł na ciemne, wręcz czarne tęczówki. Przecież tylko jedna znana jej osoba miała taki kolor oczu. - Niemożliwe - pomyślała.
- Kamil? - sama zdziwiła się że tak piskliwie wyszło jej to pytanie.
- Sara - Mężczyzna zatrzymał się momentalnie i nie mógł wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Dopiero kiedy zorientował się, że musi wyglądać idiotycznie, wycedził:
- No tak, miałem się odezwać do ciebie siedem lat temu i jakoś zapomniałem zadzwonić, więc ściagnęłaś mnie tymi swoimi czarami - zaśmiał się, wyłaniając rząd śnieżnobiałych zębów.
- Już nie czaruję. Skończyłam z tym jak miałam 15 lat. - Sara też się zaśmiała. - Co tu robisz? Przecież mieszkałeś w Bydgoszczy. - Mimowolnie uśmiechnęła się na wspomnienie rodzinnego miasta. Już dawno nie spotkała nikogo z rodziny, a jego spodziewała się w już w ostatniej kolejności.
- Przeprowadziłem się do Warszawy w zeszłym miesiącu, a do tego przedszkola chodzi Maja. Zapomniała śniadania - Odpowiedział, machając przy tym kolorowym pudełkiem, a Sara od razu wyobraziła sobie jego w roli ojca.
- To twoja córka, tak? Spytała, sama nie wiedząc czemu to pytanie zabrzmiało niepewnie.
- Nie. Maja to córka Kasi.
- O matko! - wykrzyknęła Sara. - Co uniej? Miałam do niej zadzonić w zeszłym tygodniu ale wypadło mi z głowy. Pewnie teraz zastanawia się jak mi ją urwać -  zaśmiała się chyba odrobinę zbyt sztucznie.
- No coś ty, Kaśka cię uwielbia. Od zawsze powtarza, że jesteś jej najlepszą przyjaciółką. - Sara zamyśliła się na chwilę i wróciła wspomnieniami do dzieciństwa, kiedy razem z Kasią i Kamilem spędzali razem czas na zabawach, żartach, później imprezach i kłopotach. Sara była jedynaczką, więc Kasia i Kamil byli dla niej prawie jak brat i siotra, chociaż rzeczywiście byli kuzynostwem.
- Z ciocią Helą mam dość dobry kontakt. Kasia to Kasia, wiadomo, że muszę wiedzieć co u niej, ale dlaczego ty się do mnie nie odezwałeś przez te siedem lat? - Sama nie wiedziała kiedy z jej ust pady te słowa. - Przecież byliśmy jak rodzeństwo. Dzwoniła do ciebie, ale nigdy nie odbierałeś.
- Taaa - odpowiedział cicho Kamil i zaraz dodał - Miło było znów cię zobaczyć, ale muszę biec z tym śniadaniem i do pracy, bo właściwie już jestem spóźniony. - powiedział szybko i zniknął za drzwiami wejściowymi przedszkola. Sara nie zdążyła nawet zapytać, gdzie pracuje, ani jak mu się wiedzie, a ten zostawił ją z otwartymi ustami na środku chodnika. Przecież to był jej Kamil. Jak mógł nie spytać co u niej, przecież kiedyś powtarzał, że jest dla niego bardzo ważna. Już nie była? Nie rozumiała, dlaczego od niej uciekł, ale nie chciała się narzucać, więc wuszyła w stronę parku.
 Spacerowała od godziny, dopiero po tym czasie uświadamiając sobie, że zamiast zastanowić się nad tym co stało się między nią, a Markiem, cały czas wspomina czasy dzieciństwa, Kasię i Kamila. Co mogło stać się z tym jej straszym, mądrzejszym kuzynem? Dlaczego teraz zachowywał się jak dzieciak przyłapany na oglądaniu pism dla dorosłych?